środa, 9 października 2013

"Co widzisz, gdy patrzysz mi w oczy?"

Mój wzrok od razu napotkał Jego niebieskie tęczówki wpatrzone z zaciekawieniem we mnie... Uśmiechnęłam się delikatnie. - Cześć, jestem Lena.
- Cześć, Bartek - wyciągnął dłoń, a ja uścisnęłam ją delikatnie. Ktoś wepchnął się między nas i szeroko się uśmiechnął.
- Karol - już podawał mi rękę, kiedy przepchnął go inny siatkarz.
- Paweł jestem - uścisnęłam dłoń Zatorskiego. Oni mi się przedstawiają, a ja ich wszystkich znam. Śmieszna sytuacja. Przynajmniej są dobrze wychowani.
- Hej, spokojnie - zaśmiałam się. - Ze wszystkimi zdążę się przywitać.
- Lena, pozwól - Pan Tadeusz przywołał mnie do siebie i zapoznał z trenerem SKRY. Nadszedł czas, aby powiedzieć coś o sobie. Siatkarze usiedli na ławce rezerwowych. Stałam na wprost nich razem z panem Tadziem. Nie znoszę publicznych wystąpień.
- Nazywam się Lena Gabryelczyk i jestem studentką drugiego roku fizjoterapii na Akademii Wychowania Fizycznego w Bełchatowie. Niespodziewanie przyjęto mnie na staż do klubu, więc od dziś będę pomagać w przygotowaniu fizycznym i szkolić się pod czujnym okiem Pana Tadeusza. Mam nadzieję, że będzie się nam miło pracowało i wkrótce nabierzecie do mnie zaufania - zakończyłam z ogromną ulgą. O dziwo na twarzach całego zespołu malowało się zadowolenia. Spodziewałam się zrzędzenia, że jakaś niedoświadczona dziewczyna będzie dbać o ich bezcenne zdrowie.
- Ja tam już ci ufam - odezwał się Kłos.
- Cieszę się - powstrzymywałam się od śmiechu. Wszyscy wlepili we mnie wzrok jak w święty obrazek. To było dziwne uczucie. - Jakieś pytania?
- Ja mam pytanie - zgłosił się Kurek. - Czy będziesz nas masować?
- No tak - zbił mnie z tropu i wprawił w małe zakłopotanie. W końcu zawód fizjoterapeutki do czegoś zobowiązuje. - Poza tym prowadzić też ćwiczenia rozciągające, przeprowadzać badania...
- Czuję, że w końcu wizyty w gabinecie fizjoterapeuty będą czystą przyjemnością. - Bartosz wyłożył się na krześle. - Bez obrazy Panie Tadziu - szybko się zreflektował, gdy napotkał wzrok mężczyzny.
- Złudne nadzieje - westchnęłam i udałam się na przemarsz przez halę z Panem Tadkiem.


perspektywa siatkarzy

 Kurek, Kłos i Zatorski odprowadzili wzrokiem szatynkę. Gdy zniknęła za drzwiami od razu zaczęli szeptać.
- Matko jedyna! To ona! - Kurek prawie padł na kolana składając ręce jak do pacierza.
- Ta co o niej opowiadałeś? - Kłos spojrzał jeszcze raz w kierunku, gdzie oddaliła się dziewczyna.
- Lena - rozmarzył się Bartek. - Lenka. Lena i Bartek. Lena Kurek - przyjmujący zagłębił się w marzeniach.
- Kuraś wracaj do nas - Zati klepnął go w policzek. 
- Patrzcie, nie dość, że ładna to mądra, bo fizjoterapie studiuje. A jeśli dostała się do nas na etat to pewnie dobra jest. - Siatkarze konspirowali na temat nowej terapeutki pod dowodzeniem Kurka.
- Kto jest dobry? - Wlazły wetknął nos w ich kółko graniaste.
- No ta Lena - Kłos oświecił Mariusza.
- Fajna dziewczyna. Bartek widzę ciągnie cię do niej co? - Wlazły odkręcił butelkę z wodą.
- Jak cholera. Nigdy mnie tak nie trafiło na widok jakiejś dziewczyny. Wczoraj na tym meczu to zamiast grać myślałem o niej. Tylko cicho, bo trener usłyszy - Kurek rozłożył się na parkiecie i rozpoczął ćwiczenia rozciągające.
- Masz szczęście Bartek. Jeszcze nie wszystko stracone - Zator wykonał płot siatkarski.
- Głupi ma zawsze szczęście - wtrącił Kłos na co Kurek zgromił go wzrokiem.
- Mam wrażenie, że ona mnie nie lubi. Ale to się zmieni - zawodnicy popatrzeli na Bartka, który już układał w głowie misterny plan przekonania do siebie Leny.

perspektywa Leny

Zapoznałam się z zasadami panującymi na hali i rozkładem treningów siatkarzy. W gabinecie Pana Tadzia znalazło się miejsce i dla mnie. Podobno nowe biurko i szafka czekały na odpowiednią osobę i się doczekały. Otrzymałam klubowe ubranie i zaznajomiłam się z dalszą częścią gabinetu służącą do rehabilitowania zawodników. Pokój badań był również naprawdę bardzo dobrze wyposażony. Pracę miałam rozpocząć następnego dnia co mnie ucieszyło. Siatkarze okazali się być bardzo przyjaźni i zabawni o czym mogłam przekonać się podziwiając ich trening.
- Martwi mnie kostka Kłosa. Dlaczego nie ma usztywniaczy? - zwróciłam się do Pana Tadeusza, z którym siedziałam na trybunach. Podczas gry zawodników opowiadał mi o wymogach każdego z graczy, ich nawykach, sposobie bycia i kilku przypadkach z którymi trzeba ostrożnie postępować. Bywają ludzie bardziej podatni na urazy i mniej.
- Chłopak naciągnął mięśnie, więc musi teraz jest rozluźnić. Warto zaryzykować grając chwile bez zabezpieczenia, niż czekać miesiąc na powrót do formy. - Filozofia Pana Tadzia daje do myślenia. Nie tylko o sporcie, ale też o życiu prywatnym. Chyba, że to moja wyobraźnia jest tak wybujała. 
- W sumie ja też zaryzykowałam podejmując staż w klubie.
- Ty? A to dlaczego? - zaśmiał się doktor.
- Bo to mój brat zrobił mi niespodziankę wysyłając dokumenty. Pewnie sama bym tego nie zrobiła, bo nie miałabym odwagi. Ale przyjechałam potwierdzić ten wybór i nie żałuję. Podoba mi się tu - wyznałam szczerze, gdy akurat Wlazły został zablokowany przed Kurka. Przeszedł przez siatkę i zaczął w żartach mścić się na koledze dźgając go palcem w ramię.
- Dobrze zrobiłaś przychodząc do nas. Nie wątp w to - dodał mi otuchy rozcierając ramię. Obok nas usiadł statystyk, Fabio.
- Nie miałaś czasem brata w Młodej Lidze? 
- Tomek coś tam grywał w siatkę, próbował. Potem był atakującym w jakimś czwartoligowym klubie za czasów studenckich no i po magisterce wyjechał do Rzeszowa. Jest ratownikiem medycznym. - Mój brat grał w siatkówkę, dlatego dzięki niemu pokochałam ten sport.
- Tomasz, no właśnie! - ucieszył się statystyk. - Ja go pamiętam. Zawsze rozstrzeliwał chłopaków. - Zaśmialiśmy się na wspomnienie starych czasów.
- To dla Tomka bardzo prawdopodobne. Zawsze musi być pierwszy i jest niesamowicie zawzięty. Uczył mnie grać w siatkówkę, kiedy miałam 7 lat i nie mógł zrozumieć, że takie małe dziecko nie przebije piłki z dziewiątego metra.
- Grasz czasem? - zdziwił się Pan Tadeusz.
- Bywa, że spotkam się ze znajomymi poodbijać piłkę. W końcu żyję sportem. Gdzie się nie ruszę to siatkówka... - nie dokończyłam wypowiedzi, bo rozpędzona piłka chciała uderzyć prosto we mnie. Wystawiłam rękę przed siebie i odbiłam ją pięścią. Wpadła prosto w ręce Wojtka Włodarczyka. Przyjmujący był lekko zszokowany i myślał, że za moment go ochrzanię. Jednak ja wiedziałam kto za tym stoi. Nasza gwiazda serków.
- Sorry, nie chciałem - Kurek wyciągnął rękę w przepraszającym geście.
- Już ci wieżę - pomyślałam.  


perspektywa siatkarzy

Zawodnicy prowadzili akurat ćwiczenia w parach z piłką stojąc na wskroś boiska.
- Auć, Bartuś. Teraz to nie masz szans - Wlazły dał delikatnie do zrozumienia Kurkowi, że zawalił sprawę.
- Przecież nie chciałem jej walnąć tą piłką. To Wojtek za wysoko podbił i musiałem ją złapać na chujwiesetnym metrze - Kurek chodził nerwowo w miejscu.
- Teraz masz okazję, żeby zagadać. Wypadałoby przeprosić.
- Zator jesteś geniuszem - Kurek był o krok od ucałowania libero.


perspektywa Leny

Trening się zakończył, ale zostałam jeszcze chwilę, aby podpisać dokumenty. Wyszłam z hali i uśmiechnęłam się do siebie, bo w końcu przestało padać. Zaczynało się ściemniać. Ruszyłam w kierunku parkingu. Gdy byłam już blisko auta zauważyłam, że ktoś się o nie opiera tak jakby na kogoś czekał. Zwolniłam kroku przyglądając się postaci. Znów ten zakapturzony cieć, którego prawie rozjechałam.
- Przepraszam, ale chciałabym wsiąść - stanęłam na przeciw niego machając kluczykami.
- Najpierw to ja przeproszę - jego głos sprawił, że zrobiło mi się słabo. Zdjął kaptur, a całe te onieśmielenie minęło i przerodziło się w chęć nawrzucania wyzwiskami w siatkarza.
- Za to, że mnie ustrzeliłeś? Fajnie, ale teraz muszę jechać - chciałam dostać się do drzwi, ale on nie miał zamiaru się przesunąć. Stał dalej z założonymi rękoma.
- Ustrzeliłeś? Fajnie powiedziane - uśmiechnął się spoglądając na mnie z góry, kiedy siłowałam się z klamką. - W każdym razie przepraszam, że niefortunnie skierowałem piłkę na ciebie. Mam nadzieję, że nic ci nie jest.
- No co ty, przecież się obroniłam. Nie pochlebiaj sobie, że atakujesz tak mocno - w końcu udało mi się dostać do auta. - Coś jeszcze? - wychyliłam się przed zamknięciem drzwi.
- Widziałem cię wczoraj na meczu. Cieszę się, że dziś też się spotkaliśmy - uśmiechnął się .
- Boże, co to się dzieje - zatrzasnęłam drzwi i opuściłam szybę. - Myślałam, że w takim natłoku fanów siatkarze nie zwracają uwagi na to komu składają autograf.
- Zazwyczaj. Chociaż ty nie wzięłaś ode mnie autografu - trafnie zauważył.
- Racja Panie Kurek - odpaliłam auto. - Komu w drogę temu kolacja stygnie. Do jutra - zamknęłam szybę i odjechałam. 


perspektywa siatkarzy

Bartek odprowadził wzrokiem jej auto i udał się do swojego samochodu. W środku czekał już Zatorski.
- Gdzie ty się szlajasz Bartek? Do domu chcę - Paweł przeglądał facebooka w iPhonie.
- Byłem przeprosić Lenę i nie wiem co z tego wyszło. Coś tam mówiła o kolacji, że jej stygnie i ... ona mnie nie znosi Zati - Bartek oparł czoło o kierownicę.
- Gdyby ktoś prawie przywalił mi w twarz Mikasą też sympatią był nie pałał.
- Dobra, cicho. Do Jarosza zadzwonię to mi powie co robić - Kurek odpalił samochód i skierował się do mieszkania jego i Zatorskiego.



perspektywa Leny

Weszłam na piętro zmachana i ledwo żywa. Znów spotkałam Szymona, który akurat wrócił do domu.
- Hej księżniczko. Jak dzień? - oparł się o balustradę.
- Męczący, ale pozytywny. Mam robotę, więc może będzie trochę łatwiej w płaceniu czynszu - osunęłam się na schody.
- Chodź na herbatę to wszystko mi opowiesz - pociągnął mnie za rękę i weszliśmy do jego mieszkania. - To gdzie pracujesz?
- Odbywam staż w SKRZE Bełchatów - ziewnęłam siadając na kuchennym krześle.
- Nieźle - zagwizdał z uznaniem. - Ale zaraz, ty ich nie znosisz.
- Brawo - wyszczerzyłam się. - Chociaż nie, wiesz. Siatkarze są spoko, prawie wszyscy - nie mogłam ominąć wyjątku jakim jest Bartosz K. - Sztab też w porządku. Dam radę. Ale pamiętaj, że MISTRZ MISTRZ RE-SO-VIA! - uniosłam ręce w górę, kiedy Szymon postawił na stole kubki z herbatą cytrynową.
- Wariatko cicho - zaśmiał się uciszając mnie. - Pij, dobrze robi przed snem.
- Dzięki. Szymuś jak ty o mnie dbasz - upiłam kilka łyków gorącego płynu. On siedząc obok mnie poczekał aż odstawię kubek i ujął w dłoń mój podbródek. Spojrzał głęboko w moje ciemne oczy, a ja zamarłam bez ruchu. Zaczął się zbliżać. Nie wiedziałam co mam zrobić.
- Szymek, nie - delikatnie go odepchnęłam. - Rozmawialiśmy o tym - ściągnęłam jego dłoń z mojego policzka.
- Co mam zrobić z tym, że nadal nie mogę się tobie oprzeć? Niby wszystko już jest za mną, ale wystarczy, że jesteś blisko i to wraca Lena - zaczął chodzić po kuchni. Skuliłam się na krzesełku.
- Nie wiem Szymon. Ja nigdy nie dawałam ci nadziei, że do sobie wrócimy. Zrozum, że ja ciebie nie kochałam, nie kocham i nie pokocham. Może to okrutne, ale nie mogę cię okłamywać. Rozumiesz? - podeszłam do niego i dostrzegłam w jego oczach smutek wymieszany ze złością.
- Okey, przepraszam. To moja wina.
- Pójdę już, bo mam jutro sporo zajęć. Dobranoc - zabrałam z przed pokoju torbę i udałam się do swojego mieszkania. Liczyłam, że ten dzień zakończy się inaczej. Ciężko jest patrzeć na kogoś, kto cierpi z mojego powodu. Na nic zdały się moje tłumaczenia, aranżowanie randek Szymona z moimi koleżankami. On zawsze chciał mnie, a ja nie czułam nic. Żadnych cholernych motylków, uginających się kolan i przyspieszonego bicia serca. Zrzucałam z siebie ubrania podążając do łazienki. Weszłam pod prysznic, odkręciłam ciepłą wodę i obmyłam z siebie wydarzenia dnia dzisiejszego.

Leżałam i wpatrywałam się w sufit. Deszcz obijał się o szyby. Jesień nadeszła na dobre. Analizowałam wszystko co działo się na hali. Zabawnego Pawła i Karola, miłych facetów ze sztabu, nieudolnego Kurka. Jeszcze się z nim policzę, ale to jutro...
Przewróciłam się na prawy bok okrywając szczelnie kołdrą i zasnęłam.
______________________________________________________________

2 komentarze:

  1. Rozdziało zajebisty :) Nie mogę się doczekać , aż akcja się rozwinie i Lena pójdzie do pracy :*
    Pozdrawiam ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam, aż lenka pójdzie do pracy i jak bartek zacznie ją podrywać

    Pozwolę sobie zaprosić na 6 rozdział historii o Miśku i Liliannie. W skrócie :' Staje się moim uzależnieniem. Jest jak heroina. Posmakujesz jej raz, a okazuje się, że po tym jednym, jednym maluteńkim razie stajesz się tak okropnie uzależniony. Tak jak ja- nie znam tej dziewczyny wiem, jak ma na imię, źle o niej myślałem, a owinęła sobie mnie tak dookoła palca, że nie mogę nic zrobić, jestem skreślony. Jestem uzależniony.'


    Zapraszam http://ciszamoimswiatem.blogspot.com/

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń