Czasem wydaje się nam, że jesteśmy zakochani. Uśmiechamy się na widok tej osoby, układamy w głowach sytuacje, które prawdopodobnie nigdy się nie wydarzą. Wyobraźnia daje nam możliwość bycia kim chcemy, z kim tylko chcemy i gdzie chcemy. Najgorzej jest, gdy widzisz ją/go z tym/tą innym/inną. Coś rozrywa cię od środka, ale zaciskasz zęby i mówisz sobie "dam radę''. Przecież do miłości potrzebne są dwie osoby, nie jedna. W przeciwnym razie to nie była miłość.
Biegałam po mieszkaniu pokonując trasę między łazienką, a kuchnią. Budzik mnie zawiódł i nie zadzwonił. Kiedy już byłam gotowa do wyjścia stanęłam przed drzwiami i rozejrzałam się dookoła. Coś było nie tak.
- Teczka! - pobiegłam do sypialni i wyjęłam z komody żółtą aktówkę. Chwyciłam ją pod ramię i wybiegłam zatrzaskując głośno drzwi mieszkania. Przy wyjściu otarłam się o Szymona.
- Cześć! - klepnęłam go w ramię i zbiegłam z ostatnich schodków.
- Cześć. Lena słuchaj... - przeczuwałam, że pewnie chciał porozmawiać o wczorajszej sytuacji.
- Szymek spieszę się do pracy. Wszystko rozumiem. Pa! - wsiadłam do auta i z piskiem opon ruszyłam na halę.
O godzinie 9.00 byłam już na miejscu. Zaparkowałam w tym samym miejscu co wczoraj. Truchtem pobiegłam do wejścia.
Starałam niezauważona dostać się do gabinetu. Dochodziły mnie już głosy piłek odbijanych przez siatkarzy i gwizdki trenera. Minęłam gabinet statystyka, z którego wyszedł właśnie jeden z zawodników.
- Spóźnienie w pierwszym dniu pracy? Ciekawie się zaczyna - Kurek przywitał mnie niezbyt miło.
- Nic nie widziałeś - machnęłam mu ręką przed oczami.
- Urocze - usłyszałam jego słowa, kiedy kierował się na salę. Zaśmiałam się cicho i weszłam do gabinetu numer 3. Zdziwiłam się nieobecnością mojego mistrza - Pana Tadeusza. Wzruszyłam ramionami i rozpakowałam moje rzeczy na biurku. Właśnie usiadłam przy laptopie, aby zapoznać się z kartami zdrowia zawodników, kiedy do pomieszczenia wpadł zdyszany fizjoterapeuta.
- Lena wybacz mi to spóźnienie. Żona wyjechała do teściów i nie miał mnie kto obudzić. Jeszcze te poranne korki - fizjoterapeuta wyjął klubowy dres z szafy i poszedł za parawan, aby się przebrać. Spóźnienie uszło mi na sucho. Cała sytuacja była zabawna.
- Nic się nie stało. Do tej pory spokój, wszyscy cali i zdrowi - chyba wykrakałam nieszczęście, bo ktoś zapukał do drzwi. Próg przekroczył sam Bartosz Kurek, który kilka minut temu wyśmiewał się z mojego spóźnienia.
- Zrobiłem coś z barkiem. Pomocy - burknął zasmucony trzymając się za lewe ramię.
- Lena weź zerknij co się stało, a ja idę po resztę na badania wydolnościowe - Pan Tadziu zgarnął z biurka plik dokumentów. - I jak możesz to zachowaj moje spóźnienie dla siebie, dobrze? - puścił mi oczko.
- Pewnie. Tajemnica państwowa - uśmiechnęłam się, a potem zostałam sama z Kurkiem krzywiącym się z bólu. - Siadaj - wskazałam na krzesło i założyłam rękawiczki.
- Napraw mnie, bo zależy mi na zagraniu w piątkowym meczu - Bartek próbował rozluźnić swoją rękę, ale próby kończyły się fiskiem.
- Ok. Powiedz dokładnie co się stało - poleciłam Bartkowi, aby przedstawił całą sytuację, a ja zapisywałam wszystko na kartce.
- Ćwiczyliśmy atak, wystawa była niedokładna, ale chciałem to skończyć i zbiłem lewą ręką. Coś poszło nie tak, bo poczułem jak wszystko się naciąga, a potem nie mogłem nawet podnieść ręki.
- Dobra, ściągnij koszulkę - wstałam i stanęłam za przyjmującym.
- Robi się - zaśmiał się cwaniacko, ale puściłam to mimo uszu przewracając oczami. Kiedy Kurek uporał się już z ubraniem zajęłam się jego barkiem.
- Boli jak podnoszę? - chwyciłam jego ramię i rozpoczęłam badanie.
- Powiedzmy, że tak dziwnie pociąga.
- Co cię pociąga? - zdziwiłam się przerywając kombinacje.
- No mięśnie. Chyba, że to ty - wyszczerzył się, a ja wykonałam poker face.
- Z pewnością - syknęłam i uniosłam jego ramię do góry.
- Auuu - jęknął z bólu. Uśmiechnęłam się z satysfakcją.
- I co tu z tobą zrobić, hm? - podparłam ręce pod boki. - Wiem. Kładź się - przeszliśmy dalej, a Bartosz wyłożył się na kozetce.
- Podoba mi się - stwierdził, gdy zaczęłam masaż na jego barku, o który tak bardzo się bał. Przewrażliwiony sportowiec.
- Bardzo mnie to cieszy, ale następnym razem uważaj trochę. Mimo wszystko nie chciałabym cię tu ponownie wkrótce składać.
- Sport to zdrowie - zironizował.
- Starczy na dziś. Wracaj na salę, bo na wydolnościowe dzisiaj cię nie puszczę. Za świeży uraz - rzuciłam mu koszulkę z numerem 7 i zdjęłam rękawiczki.
- Ale mogę grać, tak? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Pewnie. Przyaktorzyłeś trochę, bo nic poważnego tu nie widzę. Będziesz żył - zajęłam się wpisem do jego karty zdrowia.
- Super. Normalnie teraz bym cię z chęcią ucałował, ale muszę iść grać w siatkówkę. - Spojrzałam na niego zza monitora i machnęłam ręką, żeby już poszedł.
- Całe życie z wariatami - wymamrotałam tworząc opis "choroby" gwiazdy Polsatu.
Pomaszerowałam do gabinetu, gdzie siatkarze przechodzili testy wydolnościowe. Przyglądałam się pracy Pana Tadeusza i chłopakom, którzy biegali na bieżni z kabelkami przyczepionymi do klatki piersiowej.
- Lena pomożesz mi - terapeuta zwrócił się do mnie wyrywając tym samym z transu. - Zapisuj wszystkie pomiary i postaraj się zrobić to dokładnie.
- Dobrze - zabrałam się za robotę i nim się spostrzegłam uwinęliśmy się z całym programem.
Gdy opuszczaliśmy salę badań fizjoterapeuta przypomniał sobie o porannym urazie Bartosza Kurka.
- Słuchaj Lena, co z Bartkiem? - zatrzymaliśmy się przy wyjściu.
- Nic groźnego - machnęłam ręką. - Nadwyrężył mięsień, ale po masażu jutro powinno obyć się bez bólu.
- Całe szczęście. Ale zalecam wykonanie badania krwi. Sprawdzisz, czy nie ma stanu zapalnego. Lepiej nie ryzykować.
- Już się robi. - pewnym krokiem ruszyłam do gabinetu fizjoterapeutycznego.
- Ale zaczekaj! - Pan Tadeusz zatrzymał mnie w połowie drogi. - Najpierw wymaglujemy kostkę Kłosa. Za moment go przyprowadzę, a ty przygotuj sprzęt.
- Okey.
- Dzień dobry. Przyszedłem na masaż - Kłos wszedł jak do siebie i wyłożył się na kozetce. Wyjrzałam zza komputera odrywając się od papierkowej roboty.
- Widzę. Wszystko już na ciebie czeka - podeszłam do niego i rozciągnęłam w rękach przyrząd do ćwiczeń. Jego wzrok wydał mi się lekko wystraszony. - Ej, nie bój się mnie. Chcę ci pomóc, a nie zaszkodzić. - Rozpoczęłam wstępne badanie.
- Oddaje się w twoje ręce - podparł głowę ramionami i pozwolił się rehabilitować. - O, co to? - chwycił narzędzie leżące na stoliczku obok.
- Jeny Karol - odebrałam mu przedmiot. - Nie baw się tym. To nie twoje.
- No przepraszam. Chciałem obejrzeć tylko - jasne. A przy okazji upierdzieliłby sobie pół palca ostrzem.
W trakcie masażu zjawił się Pan Tadeusz, który instruował mnie w dalszym leczeniu. W pierwszym dniu pracy zostałam wystawiona na ciężką próbę, ponieważ fizjoterapeuta stwierdził, że świetnie sobie radzę i zerwał się wcześniej do domu.
Usztywniłam właśnie kostkę Kłosa, kiedy przypomniałam sobie o zleconych badaniach krwi Kurka.
- Karol poproś do mnie Bartosza jakbyś mógł. To ważne.
- Kurasia? No pewnie, powiem mu, żeby przyszedł - był dziwnie zadowolony. Po wyjściu siatkarza uprzątnęłam miejsce pracy.
- Lena pomożesz mi - terapeuta zwrócił się do mnie wyrywając tym samym z transu. - Zapisuj wszystkie pomiary i postaraj się zrobić to dokładnie.
- Dobrze - zabrałam się za robotę i nim się spostrzegłam uwinęliśmy się z całym programem.
Gdy opuszczaliśmy salę badań fizjoterapeuta przypomniał sobie o porannym urazie Bartosza Kurka.
- Słuchaj Lena, co z Bartkiem? - zatrzymaliśmy się przy wyjściu.
- Nic groźnego - machnęłam ręką. - Nadwyrężył mięsień, ale po masażu jutro powinno obyć się bez bólu.
- Całe szczęście. Ale zalecam wykonanie badania krwi. Sprawdzisz, czy nie ma stanu zapalnego. Lepiej nie ryzykować.
- Już się robi. - pewnym krokiem ruszyłam do gabinetu fizjoterapeutycznego.
- Ale zaczekaj! - Pan Tadeusz zatrzymał mnie w połowie drogi. - Najpierw wymaglujemy kostkę Kłosa. Za moment go przyprowadzę, a ty przygotuj sprzęt.
- Okey.
- Dzień dobry. Przyszedłem na masaż - Kłos wszedł jak do siebie i wyłożył się na kozetce. Wyjrzałam zza komputera odrywając się od papierkowej roboty.
- Widzę. Wszystko już na ciebie czeka - podeszłam do niego i rozciągnęłam w rękach przyrząd do ćwiczeń. Jego wzrok wydał mi się lekko wystraszony. - Ej, nie bój się mnie. Chcę ci pomóc, a nie zaszkodzić. - Rozpoczęłam wstępne badanie.
- Oddaje się w twoje ręce - podparł głowę ramionami i pozwolił się rehabilitować. - O, co to? - chwycił narzędzie leżące na stoliczku obok.
- Jeny Karol - odebrałam mu przedmiot. - Nie baw się tym. To nie twoje.
- No przepraszam. Chciałem obejrzeć tylko - jasne. A przy okazji upierdzieliłby sobie pół palca ostrzem.
W trakcie masażu zjawił się Pan Tadeusz, który instruował mnie w dalszym leczeniu. W pierwszym dniu pracy zostałam wystawiona na ciężką próbę, ponieważ fizjoterapeuta stwierdził, że świetnie sobie radzę i zerwał się wcześniej do domu.
Usztywniłam właśnie kostkę Kłosa, kiedy przypomniałam sobie o zleconych badaniach krwi Kurka.
- Karol poproś do mnie Bartosza jakbyś mógł. To ważne.
- Kurasia? No pewnie, powiem mu, żeby przyszedł - był dziwnie zadowolony. Po wyjściu siatkarza uprzątnęłam miejsce pracy.
perspektywa siatkarzy
Siatkarze wykonywali właśnie ostatnie ćwiczenia. Trenowali zagrywkę. Kłos dołączył do kolegów i usiadł obok Kurka, który zbierał z parkietu swoje rzeczy. Trening dobiegał końca.
- Kuraś mam dla ciebie wiadomość, która odmieni twoje życie - Kłos był wyraźnie podekscytowany.
- Znowu oznajmisz mi, że Nicki Minaj jest biseksualna? - Bartek zarzucił na ramię torbę treningową.
- Skąd wiesz? Mówiłem ci o tym? - zamyślił się, a Kurek wykonał facepalm i ruszył do wyjścia. - Czekaj. Lena kazała ci przyjść do niej - na te słowa Kurek od razu zatrzymał się i wykonał zwrot w stronę Karola.
- Serio? Po co? - uśmiechnął się.
- Bo ja wiem. Idź to się dowiesz. A, mówiła, że to ważne. - dodał na odchodne środkowy i zniknął w szatni.
Pełen ciekawości Kurek postanowił natychmiast odwiedzić gabinet dziewczyny.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi i po chwili ujrzałam postać Kurka.
- Dobrze, że jesteś. Muszę pobrać ci krew - wyjęłam z szafki strzykawkę i waciki.
- Myślałem, że czeka mnie coś przyjemniejszego - zamknął za sobą drzwi.
- Nie narzekaj tylko dawaj łapę - wyciągnęłam rękę czekając aż Bartek da się w końcu przekonać do podwinięcia rękawa bluzy.
- Tylko delikatnie - usiadł na fotelu i zrobił minę przypominającą kota ze Shreka.
- Kurek bądź mężczyzną - klepnęłam kilka razy jego skórę aby się zarumieniła. Wbiłam igłę, a siatkarz o dziwo wcale nie odwrócił wzroku tylko czułam jak ciągle mi się przygląda.
- Gotowe. Przytrzymaj sobie - przytknęłam do miejsca gazik i zabezpieczyłam próbkę.
- Dlaczego ty mi to robisz? - Kurkowi nie spieszyło się opuścić gabinet. Dalej siedział na miejscu i oglądał miejsce po ukłuciu.
- Muszę sprawdzić poziom OB. Jeśli będzie powyżej 15 oznacza to stan zapalny. - zdjęłam rękawiczki i wrzuciłam je do kosza. - Mogłeś nie szaleć na treningu.
- Musiałem, bo trening czyni mistrza. Patrz chyba już krew nie leci - rozprostował zgięcie w łokciu i chuchnął na nie.
- Naprawdę? Jeśli potrzeba to przykleję ci różowy plasterek z Kubusiem Puchatkiem - zironizowałam pakując swoją torebkę. Właśnie kończyłam pracę.
- Właściwie to już nie szczypie - Kurek również zgarnął swoje rzeczy widząc, że szykuję się do wyjścia. Gabinet opuściliśmy wspólnie.
- Czemu za mną idziesz? - odwróciłam się, kiedy usłyszałam za sobą jego kroki.
- Bo idę na parking w tym samym celu co ty - zaśmiał się dorównując mi kroku.
- Aa - bąknęłam. Mogłam się tego domyślić. Poczułam się głupio.
- Czy ty musisz tak szybko chodzić? - Kurek starał się zrównać tempo, ale ja niemal biegłam.
- Śpieszę się. A tak w ogóle to nie musisz towarzyszyć.
- Ale chcę. - I na tym zakończył się nasz dialog. Znalazłam się przy aucie uprzednio żegnając się z Bartkiem, który zaczynał grać mi na nerwach. Bardzo śpieszyłam się do fundacji. Obiecałam dziewczynom nadrobić w końcu zaległości.
Mając klucze w rękach mój wzrok przykuła przednia opona, z której zeszło powietrze.
- Cholera - kopnęłam w koło wyładowując złość i podparłam się rękoma na masce auta. Kurek, który zaparkował kilka metrów dalej spojrzał w moją stronę.
- Coś się stało?
- Stało się. Powietrze mi zeszło. Super! - rozłożyłam ręce, a potem przyjrzałam się bliżej sprawie. Zaciekawiony Bartek dołączył do mnie kucając obok.
- Przebita - wskazał na lekko rozcięte miejsce. - Pewnie najechałaś na szkło, albo coś innego.
- Nie najechałam - zaprzeczyłam wstając z klęczek. - Samo się wbiło.
- Kobiety... - zaśmiał się. - Masz zapasowe w bagażniku?
- Pewnie, że mam. Co to da? Spóźnię się, więc dzwonię po taksówkę - zaczęłam poszukiwanie komórki w torebce.
- Chodź ze mną. Podrzucę cię. Mam po drodze - skinął głową, abym podążyła za nim.
- Przecież nawet nie wiesz, gdzie jadę - posłałam mu zdziwione spojrzenie.
- Idziesz? - zapytał nie zatrzymując się. Szybko przeanalizowałam co będzie jeśli nie skorzystam z pomocy Kurka, a co stanie się, gdy to zrobię.
- No dobra - wsiadłam do jego auta na miejsce pasażera obok kierowcy.
- To gdzie jedziemy? - pomajstrował coś przy radiu włączając płytę.
- Na Chmielewską - zapięłam pas. Z odtwarzacza popłynęły pierwsze takty piosenki. - Też słuchasz Ostrego?!
_______________________________________________________________
- Skąd wiesz? Mówiłem ci o tym? - zamyślił się, a Kurek wykonał facepalm i ruszył do wyjścia. - Czekaj. Lena kazała ci przyjść do niej - na te słowa Kurek od razu zatrzymał się i wykonał zwrot w stronę Karola.
- Serio? Po co? - uśmiechnął się.
- Bo ja wiem. Idź to się dowiesz. A, mówiła, że to ważne. - dodał na odchodne środkowy i zniknął w szatni.
Pełen ciekawości Kurek postanowił natychmiast odwiedzić gabinet dziewczyny.
perspektywa Leny
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi i po chwili ujrzałam postać Kurka.
- Dobrze, że jesteś. Muszę pobrać ci krew - wyjęłam z szafki strzykawkę i waciki.
- Myślałem, że czeka mnie coś przyjemniejszego - zamknął za sobą drzwi.
- Nie narzekaj tylko dawaj łapę - wyciągnęłam rękę czekając aż Bartek da się w końcu przekonać do podwinięcia rękawa bluzy.
- Tylko delikatnie - usiadł na fotelu i zrobił minę przypominającą kota ze Shreka.
- Kurek bądź mężczyzną - klepnęłam kilka razy jego skórę aby się zarumieniła. Wbiłam igłę, a siatkarz o dziwo wcale nie odwrócił wzroku tylko czułam jak ciągle mi się przygląda.
- Gotowe. Przytrzymaj sobie - przytknęłam do miejsca gazik i zabezpieczyłam próbkę.
- Dlaczego ty mi to robisz? - Kurkowi nie spieszyło się opuścić gabinet. Dalej siedział na miejscu i oglądał miejsce po ukłuciu.
- Muszę sprawdzić poziom OB. Jeśli będzie powyżej 15 oznacza to stan zapalny. - zdjęłam rękawiczki i wrzuciłam je do kosza. - Mogłeś nie szaleć na treningu.
- Musiałem, bo trening czyni mistrza. Patrz chyba już krew nie leci - rozprostował zgięcie w łokciu i chuchnął na nie.
- Naprawdę? Jeśli potrzeba to przykleję ci różowy plasterek z Kubusiem Puchatkiem - zironizowałam pakując swoją torebkę. Właśnie kończyłam pracę.
- Właściwie to już nie szczypie - Kurek również zgarnął swoje rzeczy widząc, że szykuję się do wyjścia. Gabinet opuściliśmy wspólnie.
- Czemu za mną idziesz? - odwróciłam się, kiedy usłyszałam za sobą jego kroki.
- Bo idę na parking w tym samym celu co ty - zaśmiał się dorównując mi kroku.
- Aa - bąknęłam. Mogłam się tego domyślić. Poczułam się głupio.
- Czy ty musisz tak szybko chodzić? - Kurek starał się zrównać tempo, ale ja niemal biegłam.
- Śpieszę się. A tak w ogóle to nie musisz towarzyszyć.
- Ale chcę. - I na tym zakończył się nasz dialog. Znalazłam się przy aucie uprzednio żegnając się z Bartkiem, który zaczynał grać mi na nerwach. Bardzo śpieszyłam się do fundacji. Obiecałam dziewczynom nadrobić w końcu zaległości.
Mając klucze w rękach mój wzrok przykuła przednia opona, z której zeszło powietrze.
- Cholera - kopnęłam w koło wyładowując złość i podparłam się rękoma na masce auta. Kurek, który zaparkował kilka metrów dalej spojrzał w moją stronę.
- Coś się stało?
- Stało się. Powietrze mi zeszło. Super! - rozłożyłam ręce, a potem przyjrzałam się bliżej sprawie. Zaciekawiony Bartek dołączył do mnie kucając obok.
- Przebita - wskazał na lekko rozcięte miejsce. - Pewnie najechałaś na szkło, albo coś innego.
- Nie najechałam - zaprzeczyłam wstając z klęczek. - Samo się wbiło.
- Kobiety... - zaśmiał się. - Masz zapasowe w bagażniku?
- Pewnie, że mam. Co to da? Spóźnię się, więc dzwonię po taksówkę - zaczęłam poszukiwanie komórki w torebce.
- Chodź ze mną. Podrzucę cię. Mam po drodze - skinął głową, abym podążyła za nim.
- Przecież nawet nie wiesz, gdzie jadę - posłałam mu zdziwione spojrzenie.
- Idziesz? - zapytał nie zatrzymując się. Szybko przeanalizowałam co będzie jeśli nie skorzystam z pomocy Kurka, a co stanie się, gdy to zrobię.
- No dobra - wsiadłam do jego auta na miejsce pasażera obok kierowcy.
- To gdzie jedziemy? - pomajstrował coś przy radiu włączając płytę.
- Na Chmielewską - zapięłam pas. Z odtwarzacza popłynęły pierwsze takty piosenki. - Też słuchasz Ostrego?!
_______________________________________________________________
w ten sobotni wieczór oddaje w Wasze ręce kolejny rozdział
co u mnie?
Sulin i Ostry na słuchawkach
♥
FV.
Jejciu , jejciu , jejciu kocham to , kocham to ;* <3
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty ;)
Czekam na następny .
Fenomenalne wręcz opowiadanie :*
W końcu się doczekałam! :) Świetne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnej części :)
Pozdrawiam :P
Jeśli miałabyś ochotę, zapraszam na Dwójkę
OdpowiedzUsuńhttp://zbyt-trudne.blogspot.com/
pozdrawiam, Jagoda :*
przepraszam, że tutaj, ale nie zauważyłam zakładki, mam nadzieję, że się nie obrazisz :)
cześć! :)
Usuńrazem z Kajdi. zapraszamy na prolog naszego nowego opowiadania
http://gramy-o-wszystko.blogspot.com/
mamy nadzieje, że przypadnie Ci do gustu :)
Zapraszam na nowy rozdział http://zbyt-trudne.blogspot.com/!
UsuńJeśli mnie jeszcze pamiętasz i nadal chcesz czytać moje (po)twory, to proszę o Twój komentarz. To wiele dla mnie znaczy i dzięki temu zobaczę, dla ilu osób piszę. :)
pozdrawiam serdecznie, Jagódka :*
Cześć :)
UsuńPojawiła się nowa aktualizacja na http://siatkarskie-puzzle.blogspot.com/
Jednocześnie informuję - każdy blog zgłoszony do następnej niedzieli będzie mógł wziąć udział w konkursie! oczywiście - potem będzie można zgłaszać blogi, ale nie wezmą one udziału w konkursie, dlatego apeluję do osób, które chciałby wziąć udział w konkursie, a jeszcze nie zgłosiły swojego opowiadania - macie tydzień. nie ma wyjątków, odstępstw, czy udziału po za zasadami po znajomości! bądźmy uczciwi! FAIR PLAY!
I założyłam nowy blog, z szablonami, prawdopodobnie siatkarskimi, ale nie wiem jak to wyjdzie. jednak mimo wszystko zapraszam i proszę o komentarze. http://jagodowy-zagajnik.blogspot.com/ :)
Lubie a wręcz uwielbiam takiego nieśmiałego Bartka
OdpowiedzUsuńNaiwność piąta- między dwojgiem niedawno obcych, a teraz bliskich dla siebie ludzi padają piękne słowa. Wyznanie, którego nie do końca się spodziewają. Co dalej będzie? Jak młoda dziewczyna zareaguje na tak bardzo wyczekiwane przez nią słowa? Czy Łucja odetnie się od swojej ukochanej samotności ? Wszystkiego dowiesz się w rozdziale na którego serdecznie Cię zapraszam http://heroicznanaiwnosc.blogspot.com/
Pozdrawiam Annie
Zapraszam na nowy 7 rozdział http://ciszamoimswiatem.blogspot.com/ Pozdrawiam Anka
OdpowiedzUsuńzaleglości zajebiste.. od środy biorę się za nadrabianie! :D
OdpowiedzUsuńA tymczasem zapraszam :D http://beenoughopowiadanie.blogspot.com/
pozdrawiam :D :D :* :3 ♥
http://beenoughopowiadanie.blogspot.com/ zapraszam :D :* ♥
UsuńZapraszam na naiwność 6 - http://heroicznanaiwnosc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Anka
Co się stało , że nie ma rozdziałów ;( ??
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZapraszam na pierwszy mój blog na blogspocie i na opowiadanie ;)
UsuńJeśli jesteś chętna - zajrzyj :)
http://kiedys-cie-kochalam.blogspot.com/
Zapraszam na nowy rozdział 8 z kolei http://ciszamoimswiatem.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jeśli miałabyś ochotę, zapraszam na Trójkę
OdpowiedzUsuńhttp://zbyt-trudne.blogspot.com/
pozdrawiam, Jagoda :*
Zapraszam na naiwność przedostatnią heroicznanaiwnosc.blogspot.com ( Co będzie z Łucja ? Czy umrze przez bolesne słowa Wojtka? Jak zareaguje sam przyjmujący ? Wszystkiego dowiesz się w rozdziale)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Anka
Jeśli miałabyś ochotę i wolny czas, zapraszam na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://zbyt-trudne.blogspot.com/
pozdrawiam, Jagoda :*
Pokochałam Cię za "Nie mogę przegrać".
OdpowiedzUsuńW ciągu jednego wieczoru przeczytałam wszystko, dosłownie wszystko.
Znalazłam Cię tu i informuję, że nie opuszczę aż do śmierci :D
Informuj mnie konieeecznie o nowościach!
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt! ♥
Cześć! :D
OdpowiedzUsuńPo nieobecności, wracam do blogowania i chciałabym zaprosić na nowe posty:
Dziękuję Ci - rozdział pierwszy (Piotrek Nowakowski)
Analogiczni - rozdział pierwszy (Piotrek Nowakowski/Grzesiek Kosok)
Gramy o wszystko - rozdział drugi (Michał Kubiak/Piotrek Nowakowski)
Zbyt trudne - post bonusowy (Krzysiek Ignaczak)
Sutra serca - rozdział szósty (Krzysiek Ignaczak)
Z góry dziękuję za przeczytanie i zostawienie po sobie komentarza. :)
Pozdrawiam serdecznie, Jagoda :*
Witaj! :)
OdpowiedzUsuńChciałabym poinformować o konkursie na WAKACYJNY PUZZEL na spisie siatkarskich opowiadań ( http://siatkarskie-puzzle.blogspot.com/ ). Zachęcam do głosowania i pozdrawiam ;*
jeśli masz ochotę i chwilkę wolnego czasu serdecznie zapraszam na pierwszy wpis u Andrzeja Kowala i małej Ani http://brak-mi-nadziei.blogspot.com/2014/07/1.html :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Jagoda :*
Dzień dobry w ten piękny dzień po ciężkim, ale zwyciężonym boju z Ruskami! ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam po raz ostatni przed "zawieszeniem" blogów na nowy rozdział u Igły :) http://zbyt-trudne.blogspot.com/
mała uwaga: rozdział wyszedł (za)długi i są przekleństwa
dziękuję za uwagę i pozdrawiam ;)
Cześć! :)
OdpowiedzUsuńPo długiej przerwie zapraszam na nowy post Jedenaście na Zbyt trudne :)
"Tak, ciąża w wieku 20 lat zmieniła wszystko. Przede wszystkim sprawiła, że zostałam kompletnie sama. Rzucono mnie na głęboką wodę i jedyne co mogłam robić to starać się, żeby nie utonąć. Nie raz życie sprawiało, że zachłysnęłam się wodą. Nie potrafiłam nawet troszkę zbliżyć się do brzegu. Dołujący był fakt, że tak na prawdę nikt tam na mnie nie czekał, bo nie było nikogo komu by na mnie zależało."
OdpowiedzUsuńStartuje z nowym blogiem ;) To był fragment prologu. Jeśli cię zaciekawiłam zajrzyj, oceń nawet jeśli miałyby to być słowa krytyki chętnie je przyjmę ;)
http://only-i-want-is-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział na Zbyt trudne - dwanaście :)
Hej :) na Zbyt trudne pojawił się nowy rozdział. zapraszam :)
OdpowiedzUsuńCześć :)
OdpowiedzUsuńzachęcam do zapoznania się z informacją http://zbyt-trudne.blogspot.com/2015/08/informacyjnie.html